wtorek, 12 listopada 2013

Norwegia, czyli mój skandynawski numer jeden

Norwegia nigdy ani trochę mnie nie interesowała, a za ten najciekawszy skandynawski kraj uważałem Szwecję. Właściwie to zawsze coś mnie intrygowało w tamtych stronach, jednak prawdziwa sympatia do Szwecji wykształciła się wtedy, gdy zacząłem czytać kryminały, czyli ponad dwa lata temu. Chłodny klimat, przepiękne wybrzeża szkierowe, a także cudownie brzmiący język, który dla wielu osób, które znam wydaje się bełgotem, obudziły we mnie zainteresowanie Skandynawią. Zacząłem też mieć odległe plany dotyczące nauki szwedzkiego, jednak ostatecznie wybrałem hiszpański (który teraz leży odłogiem i niedługo zapomnę nawet, jak się w nim przedstawić).
Wkrótce moje zainteresowanie Skandynawią się rozszerzyło i oprócz Szwecji zainteresowałem się innymi krajami tamtych stron – Finlandią i Danią. O Norwegii wtedy ani przez chwilę nie myślałem, gdyż to państwo zawsze wydawało mi się zwykłym, nieciekawym miejscem. Zaciekawienie Finlandią szybko przeszło, to z Danią może by jakoś wytrwało, gdyby nie to, że język duński i ja się zdecydowanie nie polubiliśmy :). I wtedy na YouTube przez przypadek natknąłem się na wywiad przeprowadzony w języku norweskim. Postanowiłem włączyć filmik, bo nigdy nie słyszałem norweskiego i jedyną rzeczą, co o nim wiedziałem było to, że ponoć jest bardzo podobny do szwedzkiego, który wtedy  po prostu, hmm… ubóstwiałem :)
Pierwszą myślą, która przyszła wtedy mi do głowy było: Jaki ten język jest ładny! . Był oczywiście podobny do szwedzkiego i duńskiego, jednak od razu zauważyłem, że się od nich różni. Przede wszystkim, miał podobne r do tego polskiego, a nie charczące, które w duńskim mi trochę przeszkadzało. Szwedzki był zaś od niego zdecydowanie  mniej melodyjny oraz łagodniejszy, jednak przemawia to tylko na korzyść norweskiego.
Od tamtego czasu zacząłem nałogowo słuchać muzyki norweskiej i oglądać krótkie filmiki na YouTube z napisami w języku angielskim. Zdałem sobie wtedy sprawę, jak to dobrze, że wcześniej nie zacząłem nauki języka szwedzkiego, bo teraz uczyłbym się go raczej z przymusu, cały czas marząc, by umieć norweski. Sympatia do norweskiego natychmiast przełożyła się na Norwegię (co nie miało na przykład aż tak bardzo miejsca przy nauce hiszpańskiego lub eksperymentu z niderlandzkim), zacząłem wyszukiwać w internecie strony internetowe związane z tym krajem i rozmawiałem nawet z Norwegami, którzy okazali się bardzo sympatycznymi ludźmi i chętnie opowiadali mi o swoim kraju. Zdałem sobie sprawę, że Norwegia to przepiękne miejsce i jeszcze nic mnie tak nigdy w życiu nie zachwyciło :) Fiordy zapierają dech piersiach już w internecie, więc jak pięknie muszą wyglądać w rzeczywistości? Nadal pragnę tam się kiedyś wybrać.
Szybko okazało się jednak, że jeżeli kiedyś zacznę naukę norweskiego, nie będzie to proste zadanie. Dopiero wtedy dowiedziałem się bowiem, że Norwegia to kraj niezwykle zróżnicowany pod względem językowym. Na całej jej powierzchni istnieje wiele dialektów, których odmienności często uniemożliwiają konwersację nawet rodowitym Norwegom. Choć za granicą uczy się tej wersji mówionej w Oslo, to jednak w całym kraju nie ma czegoś takiego jak język oficjalny i każdy mówi wszędzie w swoim dialekcie, jakkolwiek byłby on odmienny od tego używanego w stolicy. Ponadto, istnieją w Norwegii dwa sposoby zapisu o nazwie nynorsk (używa go około 20% ludności) i bokmål (około 80%), zaś obywatele państwa mają obowiązek znania ich obu. Cała ta sytuacja nosi nazwę norweskiego konfliktu językowego i więcej możecie o niej przeczytać tutaj. Ponadto, szokiem mogą być dla nas ceny w Norwegii, które są nawet kilkakrotnie droższe niż w Polsce. Czy jednak to wszystko zniechęciło mnie do nauki norweskiego? Na pewno trochę się przeraziłem, jednak po rozmowach z Norwegami zdałem sobie sprawę, że wcale nie jest to takie straszne, na jakie wygląda, bo skoro Norwegowie borykają się z tym problemem, to z pewnością nie będą mieli za złe obcokrajowcom, gdy popełnią jakiś błąd. A norweskiego nadal chcę się nauczyć i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się to osiągnąć.

A jeżeli ktoś interesuje się Norwegią lub językiem norweskim, to zachęcam do odwiedzenia poniższych miejsc w internecie. To nie jest żadna reklama, tylko chcę się z Wami po prostu podzielić stronami, które mnie zainteresowały :)

sobota, 9 listopada 2013

By nie marnować czasu na spanie!

Sen to nic innego jak stan ośrodkowego układu nerwowego pojawiający się cyklicznie, który polega na zniesieniu świadomości. Jest niezbędny do życia, bo już jedna doba bez snu ma zły wpływ na nasz organizm, jednak często zostaje przez nas "nadużywany". Ja właśnie należę do tego grona osób. Zainspirowany pomysłem Pawła, postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce i stworzyć mini-akcję, której celem będzie moje wcześniejsze wstawanie w weekendy. O ile od poniedziałku do piątku, chcąc nie chcąc, muszę wcześnie wstawać ze względu na szkołę, o tyle w soboty i niedziele śpię zbyt długo. 
Dlatego na łamach bloga, postanawiam, że w każdy wolny dzień będę wstawał o 7:00. Mam nadzieję, że odtąd będę miał dużo więcej czasu na rzeczy, na które w ciągu dnia wielokrotnie brakło mi czasu. Wiara w siebie to jeden z głównych czynników, które gwarantują nam osiągnięcie sukcesów, dlatego teraz ze stuprocentową pewnością siebie mówię: Uda mi się!


poniedziałek, 14 października 2013

Moje sposoby nauki języków


Kilka dni temu przeglądałem otchłanie swojego komputera i natknąłem się w Wordzie na dokument zatytułowany "Sposoby nauki". Okazało się, że dzisiejszy post już od kilku tygodni znajdował się na komputerze, bo po prostu o nim zapomniałem :) Swoją drogą, ostatnio coraz częściej zdarza mi się zapominać o wielu rzeczach - dobrze, że nie przerzuciło się to jeszcze na naukę słówek.


W ostatnim czasie dostałem nawet kilka e-maili z pytaniami na ten temat, z czego niezmiernie się cieszę :) Wiem, że wiele osób poszukuje ciągle nowych metod nauki, gdyż bardzo chciałoby się nauczyć języka, jednak nie wie, jak się za to zabrać lub po prostu znudziły im się obecne techniki. Całkiem możliwe, że ten wpis będzie też czasem pomocny dla mnie, kiedy zdarzy się, że będę chciał pouczyć się w trochę inny sposób, a po prostu nie będą mi mogły wpaść do głowy żadne pomysły. 

1) Muzyka, muzyka i jeszcze raz muzyka, czyli słuchanie piosenek w językach, w których się uczymy. Do niedawna ten sposób wydawał mi się nieskuteczny, jednak z racji tego, że słucham wielu wykonawców śpiewających po angielsku, mam kontakt z różnymi akcentami i to bardzo pomaga :) Oprócz tego muzyka stała się czymś, co pozwala mi się skupić. Kiedyś taką rzeczą była zwykła cisza, jednak teraz po prostu najlepiej uczy mi się przy włączonej niezbyt głośno muzyce. Bardzo skuteczne jest również śpiewanie w obcym języku (i o wiele przyjemniejsze niż śpiewanie po polsku!) Podczas nauki słówek pomaga mi też powtarzanie wyrazów w rytm melodii (na początku może się to wydawać trochę śmieszne, ale jednak :D), a także… słuchanie muzyki w języku, którego się obecnie uczymy. Zauważyłem, że kiedy uczę się hiszpańskiego to najlepiej, gdy mam w tle muzykę właśnie w tym języku. Kilka razy próbowałem włączać sobie w takiej samej sytuacji radio niemieckie, jednak strasznie mnie rozpraszało, bo te języki są całkowicie inne i w rezultacie nauka szła bardzo opornie. Radio niemieckie sprawdziło się natomiast podczas nauki niemieckiego :) 
 2) Nauka z fiszek, jednak tylko tych elektronicznych. Kiedy zaczynałem swoją przygodę z kartonikami, korzystałem głównie z tych tradycyjnych, jednak wkrótce przekonałem się, że nauka z nich nie jest dla mnie skuteczna. Kiedy ręcznie wyjmowałem karteczki i musiałem sortować wszystko do odpowiednich przegródek, szybko się zniechęcałem i nauka była dla mnie nieprzyjemna. Teraz zaś używam tylko fiszek elektronicznych na telefon. Oprócz tego, że cena jest trochę niższa od tych papierowych, obsługa jest dużo wygodniejsza i pozwala zaoszczędzić na czasie :) 
 3) Nagrywanie się. Tak jak już wspomniałem, chętnie śpiewam w językach obcych, a oprócz tego uwielbiam w nich czytać. W połączeniu z tymi czynnościami bardzo dobrze sprawdza się dyktafon, bo dzięki niemu możemy ćwiczyć akcent, a potem na spokojnie się odsłuchiwać i wyłapywać ewentualne błędy (lub porównywać naszą wymowę z wykonawcami, w przypadku piosenek). 
 4) Nauka języka za pomocą języka i ograniczenie używania języka polskiego. Szczególnie takie coś może się sprawdzić w przypadku, gdy oba języka należą do jednej grupy. Nie mówię tu oczywiście o nauce czeskiego poprzez słowacki, bo wszystko może nam się po prostu pomieszać, ale norweskiego poprzez angielski już tak. 
 5) Wyeliminowanie napisów polskich podczas ogladania filmów i seriali. Podczas oglądania po angielsku w większości przypadków radzę sobie bez wspomagaczy, jednak kiedy oglądam coś po niemiecku, często najchętniej sięgnąłbym po napisy w naszym języku ;) Bardzo przydatne jest też oglądanie filmu w języku X z napisami w języku Y, najlepiej, jeżeli większość akcji w filmie jest dynamiczna i ciągle ktoś coś mówi. Dzięki temu prawie w ogóle nie mamy czasu na myślenie w języku polskim, bo staramy się wyłapać wiadomości ze słuchu w języku X i jednocześnie czytamy w języku Y.



środa, 2 października 2013

Październikowo

Lubię jesień. Mimo, że według wielu osób to najgorsza pora roku ze względu na zimno, wiatr i niekończący się deszcz, to jednak ja po prostu ją uwielbiam. Uwielbiam krople deszczu lejące się z nieba, długie spacery przed zachodem słońca, marznące ręce, zachmurzone niebo i gęstą mgłę. I muszę przyznać, że dopiero w tym roku dostrzegłem wszystkie te uroki jesieni, które dla wielu z nas mogą się wydawać wadami :)

Jednak najbardziej podoba mi się to, że wreszcie potrafię się bez problemu zorganizować. Choć pod koniec wakacji narzekałem, że po rozpoczęciu się szkoły będę miał dwa razy mniej czasu, to jednak teraz wiem, że kiedy wracam do domu po południu, lepiej potrafię wszystko rozplanować i nie mam czegoś takiego, że czegoś nie zrobiłem, bo mi się nie chciało. Nie mówię oczywiście, że to dobrze, że mam mniej czasu i więcej nauki, jednak jak widać, ze wszystkiego można wyciągnąć jakieś korzyści :) Dostrzegłem również, że lepsza organizacja wynika z zawieszenia nauki hiszpańskiego. Kiedy "ciągnąłem" trzy języki, często brakło mi na któryś czasu i z tego powodu nauka nie posuwała się w takim tempie, w jakim bym chciał. Teraz zaś bez problemu każdego dnia znajduję czas, żeby przerobić dość sporą partię materiału zarówno z angielskiego, jak i z niemieckiego. W ostatnich dniach skupiłem się również na tym, żeby do nauki wprowadzić więcej zabawy i mieć z językami obcymi więcej styczności. Ze stron internetowych korzystam tylko po angielsku i niemiecku - szczególnie zauważam to w przypadku Wikipedii, z której korzystam dość często. Oprócz tego robię dużo zadań z rozumienia ze słuchu, znajduję w internecie nowe piosenki i staram się zapisywać ich tekst podczas słuchania :) Zauważam przy tym, że zdecydowaną część piosenek rozumiem podczas pierwszej styczności z nimi.
Żeby jednak wprowadzić do swojego planu dnia jeszcze więcej porządku i wyciągnąć z niego jak najwięcej, postanowiłem, że przez kilka dni będę się starał po powrocie ze szkoły zapisywać, co w danym czasie robię. Może pomoże mi to marnować czas na niepotrzebne rzeczy, które wydają mi się potrzebne i dzięki temu będę mógł go spędzić jeszcze bardziej produktywnie. 

Sam nie wiem, czy mi to w czymś pomoże, aczkolwiek warto spróbować i sam jestem ciekaw rezultatu.