niedziela, 17 lutego 2013

Superskuteczne strategie opanowania języków obcych. Twój prywatny coach. Wydanie II


Świat rozwija się w bardzo szybkim tempie. Wielokrotnie zdarzają się sytuacje, kiedy w pracy wymagana jest znajomość jakiegoś języka na bardzo wysokim poziomie, często jest to też umejętność posługiwania się kilkoma. Nietrudno zauważyć, że na rynku pojawiają się coraz nowsze książki dotyczące samorozwoju. Nigdy nie byłem ich fanem, bo uważałem, że nie ma żadnego magicznego środka, który sprawi, że nagle życie stanie się prostsze. Ten podręcznik więc będzie pierwszą książką tego typu, którą miałem okazję przeczytać.

Nauka języka to przedsięwzięcie czasochłonne Jednym przychodzi ono łatwiej, innym już mniej. Trzeba jednak przyznać, że z pewnością każdy człowiek musi w nie włożyć sporo trudu. Wielokrotnie spotykałem się z książkami typu „Angielski w miesiąc”, jednak z tego, co czytałem w sieci, tytułu takie są stosowane tylko po to, aby przyciągnąć klienta. Jaki z tego wniosek? To nie od książki zależy szybkość opanowania języka obcego, lecz od nas i naszego podejścia.

Autorką podręcznika jest Ewa Zaremba – absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego, psycholog oraz trenerka rozwoju osobistego. Po przeczytaniu takiej informacji z tyłu okładki z niecierpliwością więc zabrałem się za czytanie, gdyż domyślałem się, że z lektury doświadczonej osoby z pewnością wyciągnę wiele interesujących wniosków. Książka składa się z trzech części dzielących się na kilkustronowe rozdziały. W każdym z nich poruszany jest inny problem, z którym musi się spotykać osoba ucząca się drugiego języka.
Cała książka polega na rozmowie dwóch kobiet. Jedna z nich osobą sukcesu, która dużo osiągnęła w życiu i stara się pomóc w dojściu do celu innym ludziom. Druga zaś to jej stara znajoma, która boryka się z brakiem motywacji oraz chęci do nauki. Na początku byłem nieco zniesmaczony tą formułą, gdyż sądziłem, że w ten sposób niewiele się dowiem. Po kilkunastu stronach jednak całkowicie zmieniłem zdanie. Zrozumiałem, że dzięki wprowadzeniu do książki dialogu autorka może bardziej przybliżyć się do czytelnika. Ja sam zaś głębiej wszedłem w swoją psychikę i zdałem sobie sprawę, jak wiele błędów popełniałem podczas nauki. Podręcznik podpowiada bowiem jak zacząć myśleć bardziej optymistycznie. W treść wielokrotnie wprowadzane są cytaty znanych osób oraz sentencje, które wziąłem sobie do serca.
Choć podczas lektury nie spotkałem wielu minusów, to jednak kilka z nich się pojawiło. Irytowało mnie, że autorka przynajmniej kilka razy wspominała o tym, że warto zapisać się na kursy nauki języków obcych, podając przy tym ich nazwy. Uważam, że takie kursy powinny promować się same, a książka powinna służyć do samorozwoju, nie do polecania. Poza tym czasami brakowało mi wyjaśnienia niektórych zagadnień pojawiających się w książce, m. in. sprawdzonych technik nauki. Zauważyłem, że kilka razy pojawiało się zdanie typu „Wkrótce zapoznam cię z najpopularniejszymi technikami przyswajania wiedzy”, ale niestety w końcu książka się skończyła, a coś takiego nie było w niej miejsca :-(

Podsumowując, „Superskuteczne strategie opanowania języków obcych” to bardzo ciekawa książka. Nadal uważam, że podręczniki dotyczące samorozwoju nie wywrócą naszego życia o 180 stopni, jednak muszę przyznać, że przekonałem się do tych pozycji i uważam, że książki tego typu mogą nam pomóc, o ile my sami będziemy tego chcieć. Podręcznik ten świetnie sprawdzi się u osób, które od lat mają problem z zabraniem się do nauki i nie wierzą w swoje możliwości, a także u tych, które osiągają rezultaty w przyswajaniu wiedzy, jednak chciałaby coś zmienić w swojej nauce.


A wy korzystacie z książek dotyczących samorozwoju?
Może czytaliście akurat tę książkę? :-) 

środa, 6 lutego 2013

O postępach w nauce języka angielskiego



Dzisiaj chciałbym wam opowiedzieć coś na temat języka angielskiego. Uczę się go w szkole już osiem lat, zaś samodzielnie niecałe dwa. I muszę przyznać, że przez te dwa lata w domu nauczyłem się więcej niż przez wszystkie klasy. Nigdy specjalnie nie oglądałem się do tyłu i nie oceniałem, ile informacji opanowałem przez dany czas. Do niedawna.
Wchodząc na wyższy poziom w języku musimy liczyć się z tym, że wolniej zauważamy swoje postępy, a czasem po prostu wcale ich nie widzimy, bo poziom naszej wiedzy jest całkiem duży i nie czyni dla nas wielkiej różnicy opanowanie nowego zagadnienia gramatycznego lub porcji słówek. Do czasu. Na początku ubiegłego roku miałem czas, kiedy uczyłem się angielskiego, jednak nie czułem się wcale mądrzejszy. Trochę mnie to frustrowało, gdyż przecież dziennie poświęcałem dość sporo czasu na przyswajanie tego języka. Kilkakrotnie czytałem w internecie o tzw. fazie plateau, więc kto wie, może to na nią się wtedy natknąłem?
Pewnego dnia jednak postanowiłem powspominać „dawne czasy” i dopiero wtedy przypomniałem sobie, jak było na początku. Przywołałem w głowie obrazy z młodszych klas, gdy całe lekcje w szkole polegały na wpisywaniu przedimków a, an i the lub innych, teraz dla mnie logicznych rzeczach.
Teraz już tego nie robię, jednak jeszcze jakiś czas temu podczas oglądania filmów wpisywałem do zeszytu słówka, których nie rozumiałem, a następnie je tłumaczyłem i się ich uczyłem. Na początku było to trochę czasochłonne, jednak wertując kartki zeszytu zorientowałem się, że z miesiąca na miesiąc za każdym razem słówek jest coraz mniej. Zacząłem zauważać, że coraz lepiej rozumiem ze słuchu. Kilkanaście razy (a może kilkadziesiąt?) zdarzyło się nawet, że oglądając film, pojawiło się tam słówko, którego nauczyłem się tego samego dnia. Bardzo mnie to motywowało i dzięki temu stwierdziłem, że jednak nie stoję w miejscu, tylko idę do przodu – co prawda powoli, za to nigdy się nie cofam. Odległa wizja swobodnego władania językiem angielskim zaczęła się zaś do mnie przybliżać i stawać coraz bardziej realna. Od tej pory, kiedy dopadnie mnie tylko myśl w stylu: Uczę się, jednak wcale nie umiem więcej, staram się spoglądać do tyłu i zobaczyć, ile umiałem jeszcze kilka miesięcy temu, a wtedy wszystko znika.

A czy wy mieliście kiedykolwiek sytuację podobną do mojej?
Jak sobie wtedy radziliście?